Mówi się na nie paruchy, buchty, kluski na parze. A wy jak nazywacie to danie? Dla mnie są to tylko i wyłącznie buchty. Tak się mówi na śląsku i pewnie dlatego to się u mnie w domu przyjęło (większość rodziny mam właśnie tam). Jeżeli ktoś by się mnie zapytał, jakie danie najbardziej zapamiętałam z dzieciństwa, bez namysłu odpowiedziałabym, że właśnie buchty. Pamiętam jak w lecie robiła je moja mama, a ja z bratem uwielbialiśmy maczać je w sosie truskawkowym. Coś z tego zostało do dziś 😉
Składniki:
- 400 g mąki
- 20 g drożdży
- 2 jajka
- 50 g masła
- 250 ml mleka
- 50 g cukru
- szczypta soli
- dodatkowo truskawki, jogurt naturalny i cukier
Przygotowanie:
Wszystkie składniki mieszamy razem i odstawiamy do wyrośnięcia ciasta (podwoi swoją objętość). U mnie jest łatwiej, ponieważ mam miskę do ciasta drożdżowego, która „pyka” 3 razy i wtedy ciasto jest gotowe.
Kiedy ciasto nam wyrośnie formujemy z niego niewielkie kulki i znowu odstawiamy do wyrośnięcia, tym razem na 30 minut. Po tym czasie pieczemy je na parze: do garnka wlewamy wodę, a na garnek zakładamy gazę lub cienką ściereczkę. Kiedy woda się zagotuje, na gazie kładziemy ciasto.
Dodatkiem do bucht możemy być prosty sos owocowy, np. truskawkowy. Wystarczy zblendować truskawki oraz dodać jogurtu i cukru do smaku.
Smacznego!